Od samego początku nowy rząd próbuje robić wszystko żeby zdestabilizować państwo. Jest to taktyka obliczona na stworzenie warunków do rządzenia silną ręką. Taktyka zaprojektowana z myślą o coraz trudniejszych czasach które nadchodzą nieubłaganie. Taki sposób rządzenia może być uzasadniony w warunkach wojny, zapaści gospodarczej, ataku migrantów itp.
Przez ostatnie osiem lat pomimo kilku plag wirusowo-gospodarczo-wojennych rządy jednak nie były prowadzone w sposób zamordystyczny. Przeciwnie, spokojne, metodyczne rządzenie przynosiło wyniki ekonomiczne i społeczne a nawet obronne.
Pytanie brzmi: czy Donald Tusk myśli że społeczeństwo zaakceptuje taki styl rządzenia i czy sytuacja wewnętrzna uzasadni reżim?. Wydaje się że przynajmniej na razie nie ma warunków wewnętrznych do uzasadnienia rządów dyktatorskich. Mogą takie nastąpić w przyszłości. Na przykład w sytuacji masowego napływu migrantów nieukraińskich. Czy Tusk przygotowuje taki scenariusz?.
Tradycja zaprowadzania bezprawia w Polsce w czasach nam bliskich jest dobrze znana. Już w 1989 roku pezetpeerowcy twierdzili że solidarnościowcy „nie mają doświadczenia w rządzeniu krajem” i „nie znają się na kierowaniu ekonomią”, więc muszą oddać rządy w ręce „fachowców” dopóki od nich się tego nie nauczą. Taka była propaganda komuny podczas transformacji. Znanym zjawiskiem było blokowanie przyznawania tytułów profesorskich antykomunistom. Zwyczaje prób de legitymizowania oponentów politycznych przez postkomunistów mają długą historię.
Teraz mamy kontynuację tych zwyczajów. Krajowa Rada Sądownictwa, Trybunał Konstytucyjny, sam Prezydent RP, sędziowie przez niego powołani, Prezes NBP, są stale atakowani i ich prerogatywy podważane. Atakujący są zawsze z tej samej politycznie bajki: postkomuniści w tandemie ze zbratanymi z nimi byłymi opozycjonistami z czasów PRL. Kolejne pokolenie SB plus „dzieci” Wałęsy, Michnika, Kuronia, Geremka.
Należy podkreślić że deprecjonowanie najważniejszych instytucji państwa jest świadomym uderzaniem w Polskę, osłabianiem jej, destabilizowaniem i niesie ze sobą negatywne skutki na długie lata, niezależnie kto będzie rządził. Obrazowo mówiąc, to wybuchnie Tuskowitom w twarz wcześniej czy później. Już widzieliśmy jaskółki tego w sejmie jak Hołownia musiał się wić jak piskorz po tym co zrobił Braun. Sam to sprowokował robiąc kabaret z Sejmu.
Próba wsadzenia do więzienia dwóch posłów skazanych za walkę z korupcją wydaje się nieudana. A to za sprawą oporu w środowisku sędziowskim. Wydaje się że mamy osiągnięcie pewnej masy krytycznej w wymiarze sprawiedliwości. Ta masa staje się powoli propaństwowa. Oby tak było.
Tusk boi się też pewnych scenariuszy. Jest inteligentny , więc wie co mu grozi. Po pierwsze każda większa eskalacja rozruchów lub zbyt nachalne łamanie prawa może odwrócić przewagę w Sejmie. Wystarczy że Konfederacja i dziesięciu sprawiedliwych z kół rządzących stanie przy PiS z wotum nieufności i Tusk przejdzie do historii. Po drugie, rozwiązania siłowe typu poślemy ludzi ze służb specjalnych albo policję żeby „przywróciła porządek” mają ograniczone możliwości powodzenia. Ani policja ani wojsko ani żadni specjalsi nie będą pacyfikować Polaków. Oni po prostu odmówią wykonania rozkazu. Takie próby mogą tylko doprowadzić do scenariusza rumuńskiego z 1989 roku. Ryzyko rośnie.
Mamy taką sytuację że mała grupa uzurpatorów próbuje rządzić naszym krajem. Nie mają szans. Tylko sprzątanie po nich zajmie trochę czasu.